Dla kogo właściwie jest marketing sieciowy?

Już w kolejnym wydaniu Network Magazynu (w rubryce Moim zdaniem), które powinno pojawić się pod koniec lutego, kolejny mój artykuł popełniony swego czasu na łamach Navigatora. Tym razem będzie to kilka impresji na temat: „Dla kogo właściwie jest marketing sieciowy?”

Zapraszam więc do jego lektury. Jeśli już po raz drugi, nie szkodzi bo uważam, że temat godny jest przypomnienia.

Czy zdarzało Ci się już kiedyś nad tym zastanawiać? A może znasz osoby, które w dalekiej przeszłości bądź całkiem niedawno zajęły się zarabianiem właśnie poprzez budowanie sieci konsumencko-dystrybutorskiej? Kiedy pomyślę o tym w kontekście swoich kolegów czy znajomych, przed moimi oczami przesuwają się…

nauczyciel,
księgowy,
„wzięty” architekt,
dyrektor szkoły tuż po zawale,
wojskowy na emeryturze,
bankrut – wcześniejszy właściciel kilku ogromnych hurtowni spożywczych,
terapeuta,
technik budowlany,
lekarka,
kobieta wykonująca ciężką pracę fizyczną w „Agrofirmie”,
chemik,
były doradca rządowy ds. bezpieczeństwa energetycznego,
dietetyczka,
psycholog,
pilotka wycieczek zagranicznych,
właścicielka sklepu ze zdrową żywnością.

Jeszcze osoba, która od lat ma kilka „przybytków” ze sprzętem AGD,
przedstawiciel handlowy,
była sportsmenka,
technik w pracowni radiologicznej,
krawcowa,
informatyk,
pielęgniarka czynna zawodowo i pielęgniarka na emeryturze,
właścicielka kilku butików z damską odzieżą,
florystka prowadząca świetnie prosperującą kwiaciarnię,
kosmetyczka,
właścicielka kamienicy,
student,
masażysta…

Już na pierwszy rzut oka widać, że profesje, bądź źródła utrzymania osób zajmujących się budowaniem swoich struktur w network marketingu można by wymieniać w nieskończoność.

Jak myślisz, kto jeszcze mógłby to robić?
Jeśli potrzebujesz podpowiedzi, mam dla Ciebie pewną historię.
Ostatnio odwiedził nas znajomy. Szalenie ambitny człowiek, który we właściwym czasie zdobył stosowne do swoich zainteresowań, gruntowne wykształcenie w dziedzinie automatyki. Kilka lat temu z równie zdolnym kolegą z politechnicznym doktoratem, założył spółkę produkującą chemię przemysłową. Firma działała prężnie i rozwijała się w tempie niemal błyskawicznym. Kiedy zewsząd napływali klienci, panowie wpadli na pomysł, że byłoby jeszcze lepiej, gdyby świadczone przez nich usługi mogły być bardziej kompleksowe. Tak też się stało.
Rozszerzyli ofertę o produkowane przez siebie bardzo skomplikowane urządzenia myjące. Ponieważ wybudowane wcześniej hale stawały się zbyt małe, urząd miasta za zatrudnienie dziesięciu osób dorzucił im środki na rozbudowę. Pracy było mnóstwo, ale i jej efekty wyraźnie widoczne. Urządzenia, po podniesieniu ceny na nie o 100% nadal się sprzedawały!

Mniej więcej wtedy media obwieściły ogólnoświatowy kryzys. Kursy walut (koniecznych do nabywania komponentów do budowy maszyn) poszybowały w górę. Produkcja przestała być opłacalna. Sprzedaż niemal natychmiast spadła o 70%. Ponieważ ambitnie chcieli wywiązać się z przyjętych wcześniej zamówień, odstępowali urządzenia po zainwestowanych w nie kosztach. Za prototyp urządzenia najdroższego, wartego pół miliona złotych, zainstalowanego u klienta, do dzisiaj nie otrzymali zapłaty. Nieuczciwy kontrahent nie ukrywa, że po to, by wypłacić producentowi jak najmniej, usilnie doszukuje się w zamontowanej u siebie maszynie wszelkich możliwych uchybień.

Tak więc znajomi mają twardy orzech do zgryzienia: pójść do sądu (a jeśli tak, to co i kiedy to da?) czy maksymalnie obniżyć cenę sprzętu, żeby odzyskać cokolwiek. Faktura została oczywiście wystawiona, a to znaczy, że urząd skarbowy oczekuje uregulowania podatku dochodowego i VAT. Wszelkie prośby o rozłożenie płatności, ta dość specyficzna w swoim działaniu instytucja… ignoruje. Z firmy odeszło już kilku pracowników, a pozostałym, drastycznie obniżono płace.

Podstawowe aktualnie dylematy to:

1. Zwolnić wszystkich, w których szkolenie włożyli już mnóstwo czasu, pieniędzy, zaangażowania i zamknąć firmę, której poświęcili bez reszty najlepsze lata swojego dorosłego życia?
2. Jeśli za czas jakiś sytuacja się zmieni, zaczynać wszystko od początku?
3. Skąd wziąć pieniądze na spłatę bezlitośnie rosnących z każdym dniem długów?
4. Jak przetrwać, skoro trwający od wielu miesięcy potężny stres zwala z nóg?

Na te i inne bardzo trudne w takiej sytuacji do rozwikłania kwestie muszą odpowiedzieć sobie moi znajomi. A teraz pytanie do Ciebie: Jak myślisz, CZY MLM JEST RÓWNIEŻ DLA NICH?

Zachęcając do dzielenia się wszelkimi przemyśleniami i spostrzeżeniami otaczającej Ciebie i nas, naszej polskiej rzeczywistości, życzę skutecznego unikania wszelkiej maści, nie tylko biznesowych wpadek.

Na końcu tekstu, zamieszczony został redakcyjny dopisek:

Autorka tekstu zainicjowała działalność biznesową w MLM po 19 latach pracy pedagogicznej na etacie. Jak mówi, jej życie na przestrzeni tego okresu odwróciło się o 180 stopni. Znalazła swoją pasję i misję, zrealizowała wiele, nawet „nieprzyzwoicie” odważnych pragnień. Jednym z najgorętszych, zaraz po podróżach, było pisanie. Dla tej czynności wymarzyła sobie miejsce szczególne, czyli „skrojony na miarę”, upragniony, własny dom pod lasem, w którym mieszka z mężem Dariuszem i dwiema uroczymi córkami: Kasią i Weroniką. Od niedawna Dorota jest członkiem elitarnego Klubu TOP Liderów MLM.

5 komentarzy

  1. No tak, szara rzeczywistość w tradycyjnym biznesie.
    A co do tego, dla kogo jest MLM, to odpowiem tak:
    MLM jest dla każdego, kto chce kupować produkty, dla małej grupy, która chce dorobić do pensji i dla jednostek, których stać na zmianę swojego myślenia, odrzuceniu wielu zasad, które im wpojono wcześniej. I tylko Ci ostatni osiągają to, co w biznesie nazywane jest SUKCESEM.
    Pozdrowienia

  2. Kupię nowy „Network” kiedy tylko się pojawi!
    Ostatni Pani artykuł również czytałam:) Świetne to porównanie niedowiarstwa MLM-owego do szkorbutu!

    Pozdrawiam

  3. Dorotko,
    Wiem co przeżywają Twoi znajomi. Mój mąż też od ponad 10 lat prowadzi firmę i wiem jakie stoją za tym problemy. W tradycyjnym biznesie tak naprawdę nie wiemy z kim mamy do czynienia, czy kontrahent ma względem nas uczciwe zamiary czy też nie. Czy zapłaci za profesjonalnie wykonaną pracę w terminie czy skończy się to krętą wyboistą drogą w sądzie.:)
    Pytasz czy marketing sieciowy jest również dla nich?
    Oczywiście, że tak! Tu każdy znajdzie miejsce dla siebie. Tu od samego początku ma się ogromne wsparcie od mentorów. Ja prowadząc swój biznes (kilka sklepów odzieżowych) wszystkiego musiałam nauczyć się sama, nikt mi nie pomagał, nie wspierał. Tu, w mlm mam Ciebie i bardzo Ci za to dziękuję.:)
    Kamila

    • Kamilko, my aż nadto dobrze wiemy jakie zagrożenia czyhają na osobę chcącą prowadzić
      swoje przedsięwziecie uczciwie czyli zgodnie z zasadami, które w międzyludzkim funkcjonowaniu powinny być absolutną podstawą. Doskonale też wiemy jak w naszych rodzimych urzędach traktowany jest przedsiębiorca. Podsumowując: ma pod górę, która zwykle jest dość mocno stroma. Jeśli chodzi o ten drugi czynnik, który życia nie ułatwia, działalność sieciowa niestety wyjątkiem nie jest. Pod pewnymi względami jest nawet trudniej bo dla urzędów jest to kompletnie niezrozumiałe. Kiedyś jednemu z kolegów po fachu kazano przynieść dokumenty świadczące o tym, że swoim „pracownikom” uiszcza składki ZUS-owskie. Nijak nie był w stanie wytłumaczyć, że ich nie płaci bo ci ludzie nie są przez niego zatrudnieni. Ależ się nasłuchał! Trochę to dziwne bo przecież marketing sieciowy w Polsce (po wcześniejszych przedbiegach) to początek lat 90. Mamy rok 2011 czyli jak by nie liczył, od tamtego momentu upłynęło już z okładem 20 lat! Możemy mieć tylko nadzieję, że coś drgnie w kolejnym… dwudziestoleciu.:)

Skomentuj KamilaAnuluj odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

By continuing to use the site, you agree to the use of cookies. more information

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close