Od kiedy pierwsza (w Polsce) grupa studentów kierunku zgłębiającego tajniki biznesiu sieciowego, opuściła mury uczelni, jej członkowie proszeni są o krótsze i dłuższe wypowiedzi na tematy związane nie tylko ze studiowaniem. O przybliżenie sylwetek absolwentów pokusił się też portal skupiający osoby, które zainteresowane są marketingiem sieciowym. Wywiad z moją skromną osobą został opublikowany w dniu wczorajszym. Jeśli chcesz wiedzieć co mi w duszy gra, zapraszam do lektury.
1.
Jak zaczęła się Pani przygoda z MLM-em?
Kiedy po raz pierwszy zostaliśmy zaproszeni przez naszych bardzo bliskich znajomych na wieczór poświęcony jakiemuś „tajemniczemu” biznesowi, nasza córka miała …6 tygodni! Nie mogliśmy pójść oboje, więc mój cudowny Mąż zaproponował, żebym to ja po długiej przerwie (z powodu zagrożonej ciąży ponad 4 miesiące spędziłam w łóżku) chociaż na chwilę wyszła do ludzi. Spotkanie, na które trafiłam, było kontynuacją poprzedniego. Wszyscy uczestnicy, prócz mnie, wydawali się być już całkiem dobrze zaznajomieni zarówno z tematem, jak i ze sobą. Pamiętam, że panowała bardzo miła atmosfera.
Prowadzący mówili po polsku, a ja nie rozumiałam ani słowa. Oczywiście znaczenie pojedynczych wyrazów i zwrotów pojmowałam, ale nijak nie mogłam poskładać ich w jedną logiczną całość. Po powrocie do domu, powiedziałam, że nie wiem o czym mówili, ale wiem, że chcę z nimi być. Następnym razem poszedł Mąż.
Do tej pory właściwie nie wiem czy jemu też się spodobało czy zrobił to po prostu dla mnie.
To było zupełnie nowe doświadczenie.
Był rok 1993. Jeszcze dość świeżo mieliśmy w pamięci nie kończące się kolejki po masło, kawę, buty z przydziału, a przed świętami Bożego Narodzenia, sklepowe półki pełne …żarówek i octu. A tu nagle młody człowiek wraca z biznesowego spotkania na Florydzie i opowiada, że nauczy nas jak to robić, żebyśmy tak jak on, mogli podróżować, robić ciekawe rzeczy i dostawać za to pieniądze. Trudno było to wszystko pojąć. Ale gdzieś w głębi duszy CHCIELIŚMY ŻYĆ INACZEJ.
Mimo włożenia naprawdę dużego wysiłku, z powodu niewłaściwych, sprzecznych, wzajemnie wykluczających się instrukcji jakie otrzymywaliśmy, po około dwóch latach zdecydowaliśmy na wycofanie się. „Rany” odniesione w tamtej „walce” leczyliśmy długo, ale chyba po cichu oboje myśleliśmy, że kiedyś jeszcze do tego wrócimy. Jedyne co wtedy rzeczywiście zrozumieliśmy, to to, że Marketing Sieciowy jest genialnym systemem generowania pieniędzy i chociażby z tego podstawowego powodu, nie można tego nie robić.
2.
Czy jest to Pani jedyne źródło dochodów?
Od lutego tego roku, otrzymuję również honorarium autorskie za moją pierwszą książkę.
Wystarcza na tzw. „waciki”. Raz bardziej ekskluzywne, w innych miesiącach mniej wyszukane. :)
3.
Jest Pani w grupie osób, które jako pierwsze skończyły kierunek
„Marketing Bezpośredni i Mikroprzedsiębiorczość”.
Dlaczego zdecydowała się Pani na udział w tych studiach?
Powodów podjęcia decyzji o studiowaniu było co najmniej kilka.
Kiedyś na łamach „Network Magazynu” przeczytałam wywiad, w którym prof. Michael Zacharias, założyciel Międzynarodowej Akademii Marketingu Sieciowego opowiadał o tym, jak w europejskich krajach niemieckojęzycznych i USA wygląda edukacja w zakresie Multi Level Marketingu.
Od tej chwili myśl o podnoszeniu swoich kwalifikacji w takiej zinstytucjonalizowanej formie
nie dawała mi spokoju. To stało się czymś na kształt marzenia. A tak ze mną jest, że jak już coś sobie wydumam, mam zwyczaj, wcześniej czy później, to zrealizować.
O tym, że powołanie takiego kierunku w Polsce stało się faktem, dowiedziałam się 8 czerwca 2010.
Od razu wiedziałam, że nie ma znaczenia odległość, którą trzeba będzie wielokrotnie w ciągu roku pokonać i czas, który przyjdzie poświęcić.
Nie wyobrażałam sobie, że mogłoby mnie zabraknąć w grupie pionierów.
Mam też zwyczaj uczyć się od najlepszych. I nie ukrywam, że zależało mi na tym,
by dowiedzieć się jak buduje się sieć we współpracy z innymi partnerami biznesowymi niż mój.
Sposobność bliższego poznania ludzi z różnych firm miała w tym przypadku duże znaczenie.
4.
Jakie zajęcia podobały się Pani najbardziej?
Miniony rok akademicki obfitował w wiele ciekawych i ważnych zajęć. Trudno byłoby je tu wszystkie wymienić. Z niemal każdego spotkania wyniosłam coś, co jest i będzie istotne dla mojej dalszej działalności. Na pewno spośród innych „lekcji” wyróżniały się te, prowadzone przez niezwykle charyzmatyczne osoby, jakimi jest czwórka (Kamila Molińska, Edyta Kurek, Bernard Jastrzębski i Roman Hadasik) współzałożycieli kierunku. Takimi, które dosłownie chwilami zapierały dech w piersiach były dla mnie dwa spotkania właśnie z Edytą Kurek. Pewnie jednym z powodów było to, że odpowiedziała
na wszystkie tak naprawdę nigdy nie zadane, ale nurtujące mnie od dawna pytania.
I co najważniejsze, potwierdziła słuszność zajmowanego przeze mnie stanowiska w wielu kwestiach.
Wielkim niedopatrzeniem z mojej strony byłoby pominięcie zasług Marcina Markowskiego, który poprowadził dla nas warsztat z wystąpień publicznych. Szkoda tylko, że czas z nim spędzony minął tak szybko. Przemawianie do ludzi jest bardzo ważnym elementem naszych mlm-owych zmagań.
Dlatego uważam, że zajęć z tego zakresu powinno być zdecydowanie więcej.
Na WSB znani byliśmy z tego, że z uczelni wychodzimy ostatni. Na naszą prośbę zajęcia niejednokrotnie były przedłużane. To mówi samo za siebie. Jestem przekonana, że atmosfera niektórych z nich na długo pozostanie w pamięci uczestników.
5.
Czy studia zmieniły Pani postrzeganie biznesu MLM?
Nie. Zapewne dlatego, że jestem w branży już dość długo.
Bardziej utwierdziły mnie w przekonaniu, że moje dotychczasowe postrzeganie było właściwe.
Absolutnie nie znaczy to, że wszystko o czym była mowa, wiedziałam. Wielokrotnie po zajęciach
wracałam do domu z bardzo trudną do zaakceptowania świadomością, iż „wiem, że nic nie wiem.”
Po którymś takim „dołku” musiałam samą siebie przywołać do porządku i przekonać, że coś jednak chyba muszę wiedzieć, skoro suma moich wpływów z tej działalności dość już dawno temu przekroczyła okrągły milion. To poprawiało samopoczucie, pozwalało stawiać się z powrotem „do pionu” i iść dalej.
Na pewno możliwość podpatrywania warsztatu najlepszych w tej branży to bezcenne doświadczenie.
6.
Co, poza pieniędzmi, zawdzięcza Pani działalności w MLM-ie?
Niełatwo oddzielić zmiany, które zawdzięcza się zarobionym pieniądzom, od pozostałych,
bo w tym akurat przypadku, niemal wszystkie one są ze sobą dość mocno powiązane.
Mimo to, postaram się je rozgraniczyć.
Najtrafniejszym chyba słowem na określenie tego co zawdzięczam MLM-owi, jest po prostu …METAMORFOZA. Ja czuję i wiem, że jestem innym człowiekiem.
Przed rozpoczęciem współpracy z moim wieloletnim już partnerem biznesowym, jakim jest CaliVita® byłam osobą mającą od dziecka dość poważny problem zdrowotny. Medycyna sobie z nim nie radziła, a ten, wyjątkowo konsekwentnie, odbierał mi dużą część radości życia. To nie pozostawało bez wpływu na ogólne przygaszenie, niskie poczucie własnej wartości, nijakość.
Zanim na dobre zaprzyjaźniłam się z nowym zajęciem, perspektywa zabrania głosu w obecności
więcej niż jednej osoby, była za każdym razem porażająca. Tak naprawdę sama dla siebie byłam jednym wielkim ograniczeniem. Z jednej strony myślałam, że nie mam światu wiele do zaoferowania. Z drugiej, czułam, że gdzieś głęboko we mnie są jakieś nie odkryte jeszcze pokłady możliwości, może nawet talentów. Wiedziałam, że to co robię nie da mi szans na wydobycie z własnego wnętrza tego czegoś, czego nazwać nie umiałam, a istnienie podejrzewałam.
Ze szkoły, w której pracowałam, odchodziłam w momencie kiedy byłam już na poziomie menadżerskim.
Wtedy, podczas uroczystego pożegnania, w uzasadnieniu mojego odejścia przytoczyłam wypowiedź pewnego bohatera filmowego. Zapytany przez znajomą lekarkę o przyczynę porzucenia posady nauczyciela akademickiego, odpowiedział:
„Jeśli lekarz popełni błąd, uśmierci jednego pacjenta.
Jeśli nauczyciel popełni błąd, uśmierca wielu jednocześnie.”
Ja nie chciałam „uśmiercać” moich uczniów, przelewać na nich własnych frustracji. Wolałam iść tam,
gdzie będę mogła się realizować i spełniać. Z perspektywy ośmiu minionych lat, mogę powiedzieć,
że była to najlepsza decyzja, jaką mogłam wówczas podjąć.
Niewątpliwie dzięki temu, że robię to, co robię, zobaczyłam kawałek świata, zdobyłam się na napisanie i wydanie pierwszej (mam nadzieję, że nie ostatniej) książki. No i co najważniejsze, ciągle jeszcze …chce mi się chcieć. To nie pozostaje bez wpływu na relacje z dziećmi i z Mężem. Na pewno przyjemniej jest mieszkać w domu z kimś, kto ma pasje, kto jest spełniony.
No i wreszcie mogę się wysypiać.:)
Tak jak napisałam na moim blogu MLM jest dla mnie Kopalnią Możliwości. Kto wie co jeszcze zdołam z jej tajemniczych pokładów wydobyć?
7.
Co poradziłaby Pani początkującym adeptom w MLM-ie?
Żeby od samego początku skupić się na budowaniu solidnych fundamentów pod tę szczególną,
jedyną w swoim rodzaju „budowlę.” Fundamentów tak mocnych, żeby tego, co będzie się na nich opierać,
nie zdmuchnęła nawet największa „nawałnica.” MLM, to biznes relacji.
Wszystko w nim jest ważne, ale to ludzie są tu największym kapitałem.
Im szybciej się to sobie uświadomi, tym lepiej.
Ważne, żeby nie usiłować robić tego, co dawno zostało sprawdzone, że nie działa.
No i jeszcze taka najbardziej prozaiczna sprawa…
Deszcz pieniędzy nie spadnie jeśli nie będzie się pamiętać o zakupach we własnym sklepie.
Ludzie to podpatrzą i zrobią podobnie. Jeśli powielą to następni, powstanie organizacja generująca niewielki obrót. A to, nie doprowadzi do niczego dobrego. Na pewno ogromnie ważna jest konsekwencja. Przyda się też cierpliwość.
8.
Ulubiona książka motywująca?
Ta jedna jedyna nie istnieje. Przeczytałam ich już całe mnóstwo. Ostatnio po raz drugi, po kilkunastu latach sięgnęłam do „Próby błękitnego wazonu”, której autorem jest Peter B. Kyne. Myślę, że nawet raz do roku warto poświęcić godzinkę na przypomnienie sobie zawartego w niej przesłania. Jej lekturę polecam i nowicjuszom i tym, zaprawionym już w mlm-owym boju.
9.
Gdzie chciałaby Pani żyć?
Kilka lat temu znalazłam swoje miejsce na ziemi i jest mi tu bardzo dobrze.
Coraz częściej jednak myślę o tym, żeby w wieku już bardzo dojrzałym, pory roku, w których w naszym klimacie mamy bardzo mało słońca, spędzać w Toskanii albo na Lazurowym Wybrzeżu.
Już wiem co będę tam robić. :)
10.
Na czym polega dla Pani doskonałe szczęście?
Nie dalej jak wczoraj, jadąc samochodem wsłuchałam się w piosenkę, która pięknie podpowiada
w czym należy go szukać:
„Cieszmy się z małych rzeczy
Bo …wzór na szczęście w nich zapisany jest”
Już jakiś czas temu to do mnie dotarło (nie za pośrednictwem piosenki) i spowodowało duży przełom. Uważam, że wszystkie ekstra rzeczy czy zdarzenia, są tylko miłym dodatkiem do tego,
z czego składa się codzienne życie. Swoje, to takie zwyczajne, od momentu kiedy zamieszkaliśmy w naszym wymarzonym domu pod lasem, bardzo lubię. Szczęściem jest przeżywanie go dzień po dniu we wspierającej się we wszystkich poczynaniach rodzinie.
Uwielbiam niekończące się rozmowy o pasjach, planach, marzeniach. W czasie takich rodzinnych pogaduch powstał pomysł wspierający zainteresowania naszego młodszego dziecka (www.Natchniona.pl).
Przeprowadzając się na wieś, nie zabraliśmy ze sobą telewizora. Tak jest dużo lepiej.
Do tego, praca, która daje satysfakcję. Czego chcieć więcej?
11.
Jakie cechy najbardziej ceni Pani u współpracowników?
Najbardziej doceniam lojalność i spójność. U osoby spójnej, zintegrowanej, słowa,
zawsze, niezależnie od miejsca i zaistniałych okoliczności, mają pokrycie w czynach.
Jeśli do tego ktoś jest konsekwentny w dążeniu do celu (bez względu na to co się po drodze wydarzy)
i ma odrobinę entuzjazmu… współpraca może być wielką przyjemnością.
12.
Ulubiona forma spędzania wolnego czasu?
To nierozerwalnie wiąże się z tym, w czym odnajduję szczęście.
Najlepszym sposobem na zagospodarowanie czasu wolnego jest bycie z tymi, których kocham.
Jeśli możemy być razem w ładnych miejscach, tym lepiej.
13.
Pani największa wada?
Powoli wyzbywam się perfekcjonizmu.
To, co mi jeszcze przeszkadza, choć również staram się (z różnymi efektami) jakoś sobie z tym radzić,
to więcej nowych pomysłów w tym samym czasie, niż mogę zrealizować. Taka nadmierna kreatywność potrafi być irytująca. W tej chwili mam tematy na co najmniej sześć książek. Od której zacząć? :)
14.
Gdyby nie była Pani tym kim jest, kim chciałaby Pani być?
Dobrze czuję się w obecnej roli.
Jeśli jednak miałoby to być coś innego, to pewnie chciałabym być autorką bestsellerów.
15.
Jaki talent chciałaby Pani mieć?
Przydałoby się ich jeszcze kilka.
Tym najważniejszym byłaby umiejętność poruszania (poprzez pisanie) ludzkich dusz, inicjowania w nich trwałych zmian na lepsze. Nie znaczy to, że uważam, iż ludzie są źli. Każdy (dosłownie każdy, bez wyjątku) pewnie jest jednak w stanie wydobyć z siebie coś jeszcze, co mógłby dać światu.
16.
Pani motto?
Tych myśli przewodnich znalazłoby się więcej.
Tę rozmowę zakończę słowami utworu Anny Marii Jopek …
„Życie jest po to, aby pożyć, nim w kołowrotku pęknie nić.”
A kiedy już ta nić pęknie, ważne, by pozostał po nas jakiś trwały, wartościowy dla innych, ślad.
Gratuluję postawy Pani Doroto.
Mimo wieku jestem na początku swojej drogi w mlm.Z początku czytałam i chłonęłam wszystko „jak leci”.Czas, który mogę poświecić na zdobywanie wiedzy mam ograniczony, więc musiałam ograniczyć i to znacznie krąg osób, których wpisy mogę obserwować.Pani została i na pewno zostanie Pani ze mną na długo za …..normalność, szczerość i ową spójność, którą widzę w tym co pani pisze i robi.
Dziękuję, bo wiedzę od Pani zdobywam za darmo, ot za subskrypcję, a jest czego się uczyć.
Życzę wielu…..ogromnych sukcesów.
Pozdrawiam serdecznie.
Pani Barbaro,
W sobotę rano, tuż przed planowanym dość wczesnym wyjściem z domu, coś mnie tknęło, żeby zajrzeć czy przypadkiem ktoś nie zostawił śladu na którymś z moich blogów. Odkryłam ten wpis. Efekt był taki, że czytałam go wiele razy i o mało nie spóźniłam się tam, gdzie byłam umówiona. :) Zwykle wydaje mi się, że inni mają więcej niż ja do powiedzenia. Tyle, że nie jestem nikim innym a sobą, a moje widzenie tego biznesu jest właśnie takie. A co do szczerości, spójności i …normalności, bardzo to zawsze było dla mnie ważne.
Co ciekawe, kilkakrotnie w różny sposób dostawałam, a właściwie dostawaliśmy (rodzinnie) sygnały dotyczące właśnie naszej normalności, z naciskiem na to, iż ona dzisiaj w szczególnej cenie. To chyba dobrze, że ludzie znów tęsknią za …normalnością.
Dziękuję za tę szalenie miłą wiadomość. Życzę Pani sukcesów, i tych małych, i tych dużych i tych prawdziwie spektakularnych.
Po tylu latach w tej robocie, wiem, że cały wysiłek w nią włożyny, miał po prostu wielki sens. Trzeba czasami zacisnąć zęby i brnąć dalej bo w końcu się okaże, że było warto. Najpiękniej Panią pozdrawiam. D.
Szanowna Doroto nie wiem czy jestem godny wypowiadać się wobec
takiej wybitnej, uduchowionej, a jednocześnie skromnej jak TY
OSOBY. To co widzę u CIEBIE jest wzruszające. Emanuj nadal niepowtarzalną osobowością, bo Bóg nie każdego obdarza taką.
Jan
Pracuję właśnie nad nowym wpisem, nie tylko dlatego, że blog już mocno nieświeży. :)
Pisząc, rozmyślam jak byłoby wspaniale chociaż jedno ludzkie serce poruszyć.
I zastanawiam się czy potrafię, czy mam takie prawo.
W międzyczasie zerkam do poczty, a tu taki piękny wpis.
Dziękuję. Bardzo dziękuję. Właśnie w tym momencie był mi potrzebny, bardzo potrzebny.
Pani Doroto :)
Piękna historia. Cieszę się, że kiedyś (już ponad 4 lata temu) spotkałam Panią na swojej ścieżce. Poszukiwałam wówczas recepty na zdrowie, na alternatywne spojrzenie na zdrowie – moje i dzieciaków. Znalazłam szalenie ciekawą osobę, mocno zaangażowaną i oddaną temu co robi i o czym mówi, a także kilka zasadniczych odpowiedzi na nurtujące mnie „zdrowotne pytania”. Tak naprawdę, to jest tak, że Pani rozpoczynała odpowiedź, którą sama musiałam czy muszę dokończyć :) ale coraz bardziej doceniam taki sposób nauki. teraz szukam odpowiedzi na pytania o cel życia – i znów spotykam Panią. Tak po prostu dziękuję za słowa i za obecność.
Kochana Jaskółko,
Nie spodziewałam się tu Pani spotkać.
Oczywiście wizyta tak miłego gościa sprawiła mi ogromną przyjemność.
Dziękuję za słowa, od których ciepło robi się na sercu.
Najpiękniej pozdrawiam wszystkie pięć Jaskółek :)
PS
Wera serdecznie dziękuje za „polubienie” http://www.Natchniona.pl
Też pamiętam ten wieczór i niezwykły klimat tych wielu spotkań.
Te pozytywne emocje, które nam towarzyszyły, na zawsze zostały.
Nigdy nie widziałam ograniczeń, o których wspominasz, ale Ty wiesz lepiej.
Dla mnie zawsze byłaś niezwykłą osobą, dziś jeszcze bardziej!
Wiele dokonałaś.
Ogromne słowa uznania i podziwu.
Jesteś takim żywym wzorem na to, jak żyć ciekawie i z pasją.
Pozdrawiam Jadzia
Ależ mnie rozkleiłaś! :) Dzięki za to wzruszenie.
„Jeśli nie wejdziesz do lasu, to nic się nie przydarzy i nigdy nie zaczniesz naprawdę żyć”.
Kiedy podjęłam decyzję – taką swoją wewnętrzną – o tym, że na 100% wchodzę w ten biznes, wiedziałam, że nie ma już odwrotu, klamka zapadła. Pomyślałam sobie: Kamila Wstawaj! Bierz się do roboty! Wejdź w ten las i choćby nie wiem co się po drodze wydarzyło, nigdy się nie poddawaj. I tak też czynię.:)
Przez ten czas wiele się dowiedziałam od Ciebie. Wiem jak ważne jest stawianie w życiu celów, jak ważna jest determinacja, wytrwałość, konsekwencja, samodyscyplina. Wiem też, że wbrew pozorom nie każdy nadaje się do tego biznesu. Po przeczytaniu Twojego wywiadu pojawiło się kolejne słowo – klucz – jest nim SPÓJNOŚĆ. Za sprawą tego jednego słowa znów coś się we mnie otwiera… i za to Ci dziękuję.
Pozdrawiam z moich rodzinnych stron:)
Kama,
Spójność, jak zapewne wiesz, potrzebna jest nie tylko w biznesie, ale i w życiu w ogóle.
Osobiście bardzo lubię współpracować z osobami, które mówią tak jak myślą, a działają tak jak mówią.
Wtedy wiadomo czego można się po nich spodziewać.
Jeśli ktoś przede wszystkim mówi, a nie robi, to jest jak jest. :)
Wiem jak bardzo lubisz powroty do miejsca, z którego pochodzisz.
Odpoczywaj, ciesz się obecnością tych, których tak kochasz, a później wracaj do realizacji swoich zamierzeń i celów.
Dorotko! Po powrocie z wakacji, gdzie nie było mowy o internecie, z niecierpliwością czekałam na webinar. Jednak substytut, który dostałam a właściwie sama sobie wzięłam za Twoją sprawą, kolejny raz upewnił mnie w tym, że warto (zwłaszcza patrząc na to, co Ty osiągnęłaś, mając w uszach słowa, które zacytowałaś z Twojej ostatniej Rady Pedagogicznej). Przede mną rok inny niż ostatnich 15. Mam ambitne plany. Twój wywiad uświadomił mi nad czym muszę szczególnie popracować. Są to – spójność i konsekwencja w realizacji swoich zamierzeń bez względu na okoliczności – to właśnie to czego muszę się nauczyć. Dobrze, że mam od kogo. :) Pozdrawiam serdecznie Iza.
No tak, w Bieszczadach bardziej niż internetu, można spodziewać się wilków. :) Byłam tam raz jedyny i nie miałam pojęcia, że będą wyły nawet w ciągu dnia.
Nie było to przyjemne. Cieszy mnie ogromnie, że pamiętasz ważne dla mnie posiedzenie Rady Pedagogicznej, a właściwie jej finał.
Bardzo chcę, żeby ten rok szkolny był dla Ciebie inny nie tylko ze względu na podjętą decyzję. Byłoby wspaniale, gdyby przyniósł cudowne owoce.
Do tego jednak, jak słusznie zauważyłaś potrzeba czego potrzeba. Nie wyobrażam sobie dojścia do jakiegokolwiek wartościowego celu bez konsekwencji.
Co ważne, konsekwencji, bez względu na to, co się po drodze wydarzy. Wiele, a może nawet większość osób schodzi z tej drogi przy byle powiewie,
który pojawił się mimo, że nie był brany pod uwagę. Nie bez powodu jeden z webinarów poświęciliśmy zagadnieniu selekcji w naszym biznesie.
Ta selekcja dokonuje się na każdym kroku. Dlatego ważne jest by nie dać się wyeliminować.
Piękne jest to, że jeśli działamy etycznie, nikt nas nie wyeliminuje. Możemy tego dokonać tylko my sami.
Nie daj się wyeliminować i sięgnij po to, o czym marzysz.
Pani Dorotko,
Wywiady mogą być różniste, od tych, z których nic nie wynika, do takich, które chce się „wyciąć” żeby do nich powrócić. Wszystko bowiem zależy od rozmówcy. Jeśli jest to wywiad z interesującą osobą, która nie tylko pięknie formułuje zdania ale jeszcze ma coś ciekawego do przekazania, to tak, jak w tym przypadku, nie tylko warto przeczytać, ale warto też pogratulować – CO TEŻ NINIEJSZYM CZYNIĘ.
Moja Droga Imienniczko,
Te słowa wiele dla mnie znaczą, a Pani o tym wie, prawda? :)
Bardzo interesujący i wartościowy wywiad ! I mogę powiedzieć, że godnie zastąpił on webinar ;)
Z tego wywiadu (co się rzadko zdarza w przypadku innych wywiadów) można wynieść kilka ważnych sentencji i zdań, które mogą towarzyszyć człowiekowi w drodze do realizacji marzeń.
Tak jak Pani powiedziała w pytaniu „Co zawdzięcza Pani MLM-owi?”. To, że jest Pani innym człowiekiem – METAMORFOZA.
To chyba najlepsza odpowiedź na to pytanie. Bo nawet jeśli człowiek nie osiągnął odpowiednio wysokiego poziomu w MLM-ie i nie uzyskał tzw. niezależności finansowej i czasowej to już może uznać, że MLM zmieniło jego życie. Ja w tej chwili mogę odpowiedzieć, że MLM zmienia moje życie już teraz na każdym kroku. Dziękuje, że trafiłem na tak wspaniałych ludzi ;)!
To wspaniałe, bo METAMORFOZA dzięki MLM zmienia człowieka z każdej strony. Gdybym miał podjąć jeszcze raz decyzję o działaności w MLM to byłaby ona taka sama ze względu na samą metamorfozę.
Tobiasz,
Masz rację. Tu niemal każdy przechodzi swoistą METAMORFOZĘ.
Jest to z pewnością jedna z zalet tej dość specyficznej aktywności biznesowej.
Tu hartujemy się w codziennej pracy „w polu”.
Napotykamy na wielu różnych ludzi, a dzięki temu różne sytuacje. Rozwiązujemy problemy.
Raz wychodzi to lepiej, raz niezupełnie dobrze, ale jeśli wyciągamy wnioski, mamy szansę na ustawiczny rozwój.
Jeśli chodzi o mnie, to podobnie jak Ty, gdybym miała wybierać jeszcze raz, znów postawiłabym na MLM.
Wywiad bardzo ciekawy i super zdjęcia.
Tak sobie pomyślałem że pracowałem już w kilkunastu firmach na „posadzie” przez około ponad 25 lat i z żadną firmą nigdzie nie wyjechałem za granice a z Calivitą można zwiedzać cały świat.
Oczywiście nic za darmo tez musimy popracować ale myśle że warto.
Pozdrawiam Robert.
Panie Robercie,
Słusznie zauważył Pan, że nic za darmo.
Za to, jeśli już coś się wypracuje, to po prostu się to dostaje bez względu na to czy ktoś inny jest ładniejszy, mądrzejszy czy ma inne godne uwagi walory
bądź po prostu znajomości. To niewątpliwie jeden z atutów współpracy z firmą działającą w oparciu o marketing sieciowy.
Dorotko, gratuluję ciekawego, bardzo inspirującego i skłaniającego do refleksji wywiadu. Krótko mówiąc to właśnie Twoja konsekwencja, wytrwała praca, spójność, lojalność, entuzjazm są godne podziwu i naśladowania.
pozdrawiam serdecznie:)
Jola
Jolu,
Spotkanie Ciebie zdarzyło się na samym początku mojej drogi we współpracy z CV, więc miałaś możliwość obserwować mnie przez wiele lat.
Dziękuję za te słowa. Są dla mnie ważne.
Wywiad- super. Ale najbardziej mi się podobają zdjęcia!!
Świetne :) Pani Doroto, to pani już tyle świata zwiedziła?? :)
Pani Joanno,
Tych miejsc, do których zaniosło nas z racji tego, co robię, było trochę więcej.
Kiedyś przyłożę się, żeby pokazać inne urokliwe zakątki.
Witam,
wywiad przeczytałam jednym tchem.
Pani pisze, że tym najważniejszym talentem jaki chciałaby pani posiadać to „umiejętność poruszania (poprzez pisanie) ludzkich dusz”?
Pani Dorotko kochana, ten talent to już dawno zauważyłam we wszystkim co tylko pani napisze!!! :)
Pozdrawiam pięknie!
Irena
Pani Ireno,
Dziękuję za uznanie, choć nie wiem czy zasłużone.
Piszę o tym co mi w duszy gra w sposób, jaki podpowiada serce.
Ale czy to wystarcza by poruszać?
Bardzo chciałabym (a właściwie chcę) by tak było.