Niektóre spośród osób zgłaszających się do nas z deklaracją współpracy, spodziewają się, że będziemy opowiadać o tym, jakie to wszystko proste i łatwe, że właściwie w ogóle niewiele trzeba robić, bo przecież w „przemyśle sieciowym” bogactwo przychodzi samo. Wystarczy w tym czymś być, a rachunek bankowy będzie pęczniał od systematycznie zwiększających się dochodów. Oczywiście przesadzam, ale jak zawsze, w jakimś celu.:) Za każdym razem odnoszę wrażenie, że to, od czego zaczynamy, jest mniejszym lub większym (w zależności od oczekiwań zainteresowanego) zaskoczeniem. I właściwie nie ma się co dziwić, skoro pierwsze pytania brzmią: Dlaczego chcesz to robić? Po co ? Uważasz, że to najlepszy sposób na osiągnięcie tego, czego pragniesz ? Dla kogo nie poddasz się przejściowym trudnościom?
Być może zastanawiasz się teraz czy nie lepiej byłoby nowicjuszowi wyjaśnić:
Co, skąd się bierze? Jak ten system działa? Dlaczego jest taki dobry?
Na podstawie sporego już doświadczenia, odpowiem Ci od razu: NIE, nie lepiej.
Możesz (i masz do tego święte prawo) zaprzeczać, spierać się i dyskutować. Wiem, że zabrzmi to ostro, ale POLEMIZUJĄC Z TYM, po prostu … TRACISZ CZAS.
Najważniejszy (czy Ci się to podoba, czy nie) jest prawdziwy powód, dla którego chcesz coś w dotychczasowym życiu zmienić. Tylko wtedy, jeśli odkryjesz co jest rzeczywistym, autentycznym motywem Twojej decyzji, masz szansę niezależnie od pojawiających się przeciwności, trzymać się raz obranego kursu.
Prawdziwy sukces w marketingu sieciowym zarezerwowany jest dla długodystansowców, którzy pod byle pretekstem nie zbaczają z wytyczonej wcześniej drogi. Ten najważniejszy powód to źródło, z którego będziesz czerpać motywację do długofalowych działań. Rozumiesz już dlaczego to takie ważne?
A wracając do szabasu … Otóż, podobno, dawno temu, w społeczeństwach żydowskich po dziewięciu latach pracy, każdy miał jeden rok zupełnie wolny. Mógł go przeżyć w domu lub wyjechać. Ten czas był po to, by spojrzeć na swoje życie z dystansu, zadbać o sprawność fizyczną i psychiczną, w spokoju sprawdzić czy wszystko rozwija się w pożądanym kierunku, a następnie zaplanować kolejnych 9 lat.
Mało kto w dzisiejszych czasach może pozwolić sobie na spędzenie takiego szabasowego roku. W szalonym pędzie, który jest udziałem większości, niełatwo o wygospodarowanie takiego miesiąca, a nawet tygodnia. Co powiesz jednak na szabasowe … godziny?
Postaraj się znaleźć ich w swoim wypełnionym najprzeróżniejszymi obowiązkami terminarzu, chociaż kilka. A jak już je „wydrzesz” swojej rodzinie i pracy, poświęć na przemyślenie:
Dlaczego? Po co? Dla kogo? Na czym szczególnie mi zależy, a nie osiągnę tego w inny sposób nawet przy maksymalnym zaangażowaniu?
Z życzeniami chociaż kilku dobrze wykorzystanych w ciągu każdego roku „szabasowych godzin”, Ja