Mentalność wózka inwalidzkiego

Dorota MadejskaZdarza się, że kiedy zagadnięta o to, czym się zajmuję, odpowiadam zgodnie  (bo jak inaczej?) z prawdą, pytający patrzy na mnie jak na kosmitę.  Zwykle z lekka zaniepokojony, z niedowierzaniem, usiłuje drążyć dalej. W wyniku tego, dowiaduje się, że decyzja o podjęciu takiej, a nie innej działalności nie zapadła przedwczoraj. Wtedy dziwi się jeszcze bardziej. Jeśli ten niemal nie z tej ziemi :) pomysł urodziłby się dwa dni temu, prawdopodobieństwo, że niedługo mi z głowy wywietrzeje, byłoby dużo większe. Skoro jednak ta cała, jak się mojemu rozmówcy  wydawało „zabawa”, trwa już tak długo, sprawa wygląda na całkiem poważną.

Najciekawsze są reakcje osób, które spotkałam na swojej drodze na początku współpracy z CaliVitą, a teraz, po kilku latach niewidzenia, znów pytają co robię. Bywało, że usłyszałam: To niemożliwe!

Niemożliwe? Hm… Na takie dictum, uśmiecham się tylko, bo cóż innego mi pozostaje. W duchu dopowiadam sobie, że zapewne to KWESTIA … PRZEKONAŃ.

Jeśli słyszę, że coś jest niemożliwe, od razu mam pewne skojarzenia. Weźmy pierwsze z brzegu.

Kilka dni temu przeczytałam o niewidomym, trzydziestodwuletnim nauczycielu, który wspiął się na Mount Everest. Eric Weihenmayer (bo o nim mowa) dokonał tego 25 maja 2001 r. Zdobył również sześć innych szczytów na różnych kontynentach. Za pokonanie ograniczeń związanych z kalectwem otrzymał już i pewnie otrzyma jeszcze wiele nagród.

Osoba, którą bardzo szanuję i cenię, dobra, kochana Wanda Loskot z Florydy, na blogu opowiada o swoim przyjacielu W. Mitchell, który uległ kilku bardzo poważnym wypadkom. Mimo wielkich możliwości współczesnej (również estetycznej) medycyny, ma zmasakrowaną twarz, kikuty zamiast normalnych rąk a z powodu złamanego kręgosłupa, porusza się przy pomocy wózka inwalidzkiego. Nierzadko zdarza się, że dzieci na jego widok uciekają a i dorośli reagują wcale nie lepiej. Potwór i monstrum, to słowa, które na określenie siebie, słyszy najczęściej.

Jak mówi sam Mitchell (podobno woli, żeby nazywać go właśnie nazwiskiem), jeśli tylko miałby na to jakiś wpływ, chciałby, żeby wszystko to co go spotkało,  nigdy nie miało miejsca. Żeby nie było bólu (po wielu operacjach twarzy, nawet najdelikatniejszy podmuch wiatru sprawiał cierpienie),  paraliżu, kalectwa, oblicza budzącego u innych nieprzyjemne odczucia i całego mnóstwa przykrości, przez które musiał przejść, a i teraz są na porządku dziennym. Tego co się stało, nie jest jednak w stanie odwrócić. Dlatego nie marnuje swojego życia na utyskiwaniu, że spotkało go nieszczęście. Swoim działaniem pokazuje, że wbrew temu, jak sądzą inni, jest szczęśliwym, spełnionym człowiekiem autentycznego sukcesu (m.in. piastuje funkcję v-ce prezydenta Zrzeszenia Mówców w USA). Jego filozofia jest prosta:  „Nie liczy się co Ci się w życiu przydarza. Liczy się to, co z tym zrobisz.”

Być może zdarzyło Ci się przez moment pomyśleć, że takie rzeczy zdarzają się (chodzi o sposób radzenia sobie z niezwykle trudną sytuacją)  tylko gdzieś tam, w lepszym, innym niż nasz, świecie. Jeśli tak, podam Ci przykład z naszego, polskiego podwórka. To Roman Roczeń, którego miałam okazję spotkać najpierw wirtualnie, a później w tzw. realu. Romek  bardzo zdziwiłby się, gdyby ktoś uznał go za osobę niezdolną do osiągania sukcesów, a co nie daj Boże, nieszczęśliwą. Wiadomo, że z powodu kalectwa ma różne ograniczenia, ale zupełnie się na nich nie skupia.

Został wprawdzie pozbawiony wzroku, ale ma całą masę innych talentów, które z sukcesem odkrywa i wykorzystuje, a od czasu do czasu sięga po rzeczy, mogące z różnych powodów uchodzić (nie tylko dla osoby niewidomej) za  niemożliwe, a przynajmniej bardzo trudne do zrealizowania.

Niepełnosprawność ma różne wymiary, oblicza i niekoniecznie (jak twierdzi Mitchell) związana jest z fizycznością. Wg tego sympatycznego Amerykanina, największym inwalidztwem bywa nieumiejętność radzenia sobie ze zwykłymi problemami. Niemal każdy ma jakieś, najczęściej wymyślone przez siebie samego ograniczenia.

Mitchell  nazywa to MENTALNOŚCIĄ WÓZKA INWALIDZKIEGO.

I pewnie ma rację. Bo czy nie nosi znamion niepełnoprawności usprawiedliwianie braku sukcesów (bez względu na to, jakiej dziedziny miałyby dotyczyć) tysiącem niepoważnych wykrętów ? Czy nie nosi znamion niepełnosprawności stosowanie najprzeróżniejszych wybiegów i pretekstów, wynajdowanie niezliczonej ilości usprawiedliwień typu „nie mogę, bo …”

Pomyśl, czymże wobec przytoczonych tu przykładów Erica, Mitchella i Romka (więcej o nim na jego stronie) jest dla zdrowej osoby zbudowanie (przy pomocy tego, komu zależy na jej sukcesie) przynoszącej dochody, poprawiającej w znacznym stopniu  kondycję finansową  (dotyczy to oczywiście jedynie tych, których stan finansów ich samych nie zadowala.), sieci?  Zwłaszcza wtedy, kiedy masz zupełnie sprawne ręce, nogi, Twoja twarz nie jest pokryta bliznami, poruszasz się samodzielnie, masz zdolność myślenia i widzisz.

Zdarza Ci się czasami zastanawiać  nad tym, jak wspaniale jest poruszać się o własnych siłach i …widzieć?

Jeśli Mentalność Wózka Inwalidzkiego jest i Twoją domeną, zrób co w Twojej mocy, żeby zerwać z nią raz na zawsze. I działaj! Nade wszystko DZIAŁAJ!

PS

Każdą z osób, o których dziś wspomniałam, bez trudu znajdziesz w wirtualnej przestrzeni. Każdą z nich możesz zobaczyć, każdą z nich możesz usłyszeć. Eric, Romek, Mitchell są, pracują, mają swoje pasje i bez względu na ograniczenia, odnoszą autentyczne sukcesy.

Eric http://www.youtube.com/watch?v=QrSLb7hWSMc

Romek http://www.romanro.art.pl/under/ciekawostki.php

Mitchell http://www.wmitchell.com/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

By continuing to use the site, you agree to the use of cookies. more information

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close