O marzeniach, mazurkach, kuzynie Staszku, cioci Hani i czymś jeszcze

Miałam kiedyś marzenie. O domu. Miał stanąć gdzieś. Miał być jakiś. Miało być w nim to i tamto. Ale miało być coś jeszcze. Wyobrażałam sobie, że pomieści mnóstwo …świątecznych ozdób. Uwielbiam ten czas kiedy z czeluści przepastnych pudeł wyjmuje się kolejne i kolejne dekoracje, z każdą chwilą czyniące nasze miejsce na ziemi piękniejszym. Dziś robieniu stroików, które znajdą się przy każdym nakryciu podczas niedzielnego śniadania, towarzyszyło mi takie przyjemne uczucie i pewność, że …cudownie jest spełniać marzenia.

Już za moment Wielkanoc.
Po przeżyciach Triduum Paschalnego i rezurekcyjnego poranka, zasiądziemy do stołu uginającego się pod ciężarem świątecznych specjałów. Jeśli aura dopisze, w przerwie między kolejnymi podejściami do bab, mazurków i nie tylko, najprawdopodobniej zmobilizujemy się do spacerów. Jeżeli nawiedzi nas (oby nie!) kompania zimnego wiatru z deszczem, pozostaniemy w fotelach i na wygodnych kanapach. Ale czy to na pewno niedobrze? Zależy jak na to spojrzeć. Jeśli niespiesznie, w sprzyjającej atmosferze pochłoniemy wykwintnych pyszności nieco więcej niż zwykle, w doskonałej formie powinna być przynajmniej psyche. :)
A skoro tak…

Wykorzystajmy ten szczególny czas na bycie z tymi, co dla nas NAJWAŻNIEJSI. Podtrzymujmy i umacniajmy rodzinne więzi. Niech nasze kontakty będą bardziej serdeczne i szczere. I wcale nie dlatego, że od dłuższego czasu nie opuszcza nas przeczucie, iż kuzyn Staszek i ciocia Hania świetnie sprawdziliby się w naszej organizacji. Tylko nie to, błagam!!!

W czasach gdy tyle dookoła złości, zawiści i niechęci, każda złota nić przyjaźni, zrozumienia, pamięci tak bardzo się liczy. Niech wszystko inne zajmujące nas na co dzień najzwyczajniej poczeka, a my … „spieszmy się kochać ludzi”. Nie czekajmy z dobrym słowem aż zostaną po nich „buty i telefon głuchy”.

W tym pięknym, wiosennym tygodniu, życzę Ci by był ze wszech miar wyjątkowy.
A święta, które już niebawem – tak tradycyjne i wspaniałe jak nigdy dotąd.

PS
Jeśli masz ochotę na chwilę okołoświątecznej refleksji zapraszam do wpisu sprzed roku.
Ależ ten czas pędzi!
http://www.dorotamadejska.pl/impresje/swieta-tuz-tuz/

4 komentarze

  1. Wiedziałam, że napiszesz coś co porusza serca. :-)

    Ja opowiem historię, która przydarzyła mi się rok temu w same Święta.
    Odebrałam telefon. Dzwoniła kobieta, która przez pomyłkę wybrała mój numer. Chciała rozmawiać z Basią. Kiedy usłyszała,że to pomyłka rozpłakała się. Dowiedziałam się, że Pani bardzo czeka na telefon od swoich dzieci a one o niej zapomniały. Mają swoje życie a ona sama w domu siedzi i czeka na ich telefon, na odwiedziny. Zawsze przy takich świętach słyszę jej rozpaczliwy szloch w uszach. Wczoraj siedząc przy stole patrzyłam na moja Mamę, jaka jest szczęśliwa, że widzi nas przy stole, jaka jest wdzięczna, za to że przyjechaliśmy. Miło jest się spotkać w tak dużym gronie i w przyjaznej atmosferze. Właśnie wpadłam na pomysł – na Dzień Matki podziękuję Jej za moje Rodzeństwo :-)))

    Pozdrawiam serdecznie :-)

    • Wzruszyłam się.
      Mama ma 5 dzieci i jak wszyscy przyjeżdżamy na święta (lub inne okazje) to w domu jest tłum. Mama jest umęczona ale szczęśliwa, a my jesteśmy szczęśliwe, że mamy tyle rodzeństwa :D

  2. Tyle spokoju jest w Tobie Dorotko…spokój, który i mnie się udzielił w tej przedświątecznej gonitwie…Dziękuję :)

    • Iwonko,

      Cieszę się, że jeszcze o mnie pamiętasz.
      Piszesz o spokoju.
      Wczoraj przy okazji wyprawy po kolejne ozdoby, spotkałam mojego byłego ucznia i wychowanka.
      /Chociaż jest już dojrzałym mężczyzną, każdy nasz nawet najkrótszy kontakt jest bardzo, bardzo serdeczny.
      Znam go od czwartej klasy szkoły podstawowej, teraz jest nauczycielem naszej młodszej córki./
      Pierwszym jego pytaniem było: Jak żyjecie? I zanim zdążyłam głos z siebie wydobyć, sam sobie z uśmiechem odpowiedział: Szybko!
      Ja na to: Czy szybko? Staram się, żeby jednak nie.
      Był bardzo zaskoczony. Zaraz też dodał: O! To coś nowego. To miło, to dobrze itd.

      Mój Boże, czy to od ilości frykasów na stole zależy czy święta będą udane?
      Jasne, że jest miło jeśli goście są zadowoleni i chwalą to co im zaserwujemy.
      Jednak wcale nie poczuję się urażona jeśli każdy z nich dorzuci do całości coś od siebie.
      Bezcenna na pewno jest atmosfera.
      A jak gospodarze będą ze zmęczenia ledwie trzymać się na nogach, to najlepsze specjały nie pomogą.
      W naszym domu od zawsze jest (niepisany wprawdzie) podział obowiązków, więc to standard i norma.
      Mój jest chyba najlżejszy. Strojenie domu (zwłaszcza w kontekście spełnionego marzenia) ani trochę nie męczy. To wielka przyjemność, a co za tym idzie, spokój. :)

      Jeszcze raz wielkie dzięki za odwiedziny.
      Jeśli by Ci kiedyś było po drodze, zajeżdżaj na naszą wieś.
      Zawsze powitamy Cię z ogromną radością bo nasze wspomnienia związane z Twoją osobę, są wyłącznie miłe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

By continuing to use the site, you agree to the use of cookies. more information

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close